Czy każdy zasługuje na drugą szansę?
Każdy ma prawo do drugiej szansy. Hasło może i trywialne, jakby wyciągnięte z książki motywacyjnej, tymczasem bardzo wiele znaczące z perspektywy pracy doradców restrukturyzacyjnych. Zostało bowiem zaprzęgnięte do ram postępowań insolwencyjnych na terenie Unii Europejskiej i kształtuje pozytywne praktyki ratowania przedsiębiorców. Truizmem jest stwierdzenie, że prowadzenie działalności gospodarczej immanentnie wiąże się z ryzykiem, wielu o tym ryzyku słyszało. Czasem jednak to ryzyko się ziszcza, a firma przechodzi przez kryzys. Czy wtedy musi upadać, ciągnąc za sobą przedsiębiorcę i jego wierzycieli? A może znalazłoby się rozwiązanie inne, bardziej konstruktywne dla wszystkich zaangażowanych podmiotów?
Jeszcze w 2016 roku w preambule Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady dotyczącej ram restrukturyzacji zapobiegawczej (…), zwanej Dyrektywą Drugiej Szansy, pisano:
„Aby zachęcać do przedsiębiorczości, nie można stygmatyzować przedsiębiorców i zarządzających przedsiębiorstwami, kiedy ich uczciwe starania zakończyły się niepowodzeniem. Nie należy zniechęcać osób fizycznych do podejmowania działalności gospodarczej ani odmawiać im możliwości skorzystania z drugiej szansy. Według szacunków zaoferowanie uczciwym przedsiębiorstwo prawdziwej drugiej szansy ponownego rozpoczęcia działalności gospodarczej przedłożyłoby się na stworzenie 3 mln miejsc pracy w Europie.”
W tamtym czasie szacowało się, że ok. 600 przedsiębiorstw dziennie ogłasza upadłość na terenie UE, a co czwarte postępowanie w tym przedmiocie ma charakter transgraniczny. Skutkowało to bezpośrednią stratą 1,7 mln miejsc pracy rocznie.
Stworzenie, ale też ujednolicenie, ram prawnych do ratowania biznesów stanowiło konieczność. Często prowadząc biznes nie zdajemy sobie sprawy jaką wartością samą w sobie jest obrót gospodarczy. Działalność gospodarcza generuje miejsca pracy, wpływu do Skarbu Państwa, ZUS, umożliwia konsumpcję, która to jednym z podstawowych elementów produktu krajowego brutto. Umożliwienie przedsiębiorcom ram do przechodzenia przez kryzys, lub możliwie szybkiego i bezbolesnego dla wierzycieli zamykania działalności, to nie działanie na szkodę podmiotów zaangażowanych w wymianę handlową, wręcz przeciwnie, to dbanie o dobro ogółu.
Jednocześnie każdy kto musiał pozwać swojego kontrahenta zdaje sobie sprawę, że uzyskanie tytułu wykonawczego może być znacznie rozciągnięte w czasie, a wyniku postępowania sądowego nie można nigdy zagwarantować. Zgodnie ze starą maksymą: jeśli adwokat gwarantuje Tobie wynik – zmień adwokata. Dodatkowo pojedyńcze dochodzenie zapłaty przez poszczególnych wierzycieli zamienia się często w wyścigi, o czym napiszę poniżej. Obecnie jednak uznajmy, że narzędzia prawne do zarządzania całością zobowiązań danego podmiotu pozostają wskazane zarówno z perspektywy dłużnika, jak i wszystkich jego wierzycieli.
Warto jedynie odnotować, że polski wątek holistycznego podejścia do zawierania układu między dłużnikiem a wierzycielami sięga jeszcze 1934 r. i prawa o postępowaniu układowem, jednak wobec grozy II Wojny Światowej narzędzia te nie zdążyły być w pełni wykorzystane. Na wielki powrót restrukturyzacji trzeba było długo czekać.
W 2015 roku uchwalono w Polsce ustawę prawo restrukturyzacyjne, która to pierwotnie przeszła bez większego echa. Stanowiła pewną nowinkę branżową, niszowe rozwiązanie, które raczej nie miało większego wpływu na rzeczywistość gospodarczą w kraju. Przyczyny tego stanu rzeczy były różnorakie, niemniej do głównych moglibyśmy zaliczyć długość trwania postępowania, brak ochrony majątku dłużnika w czasie rozpatrywania przez sąd wniosku o otwarcie restrukturyzacji, oraz brak wypracowanych narzędzi do realizacji celów ustawy, czyli uniknięcia upadłości przedsiębiorcy przy poszanowaniu praw wierzycieli. Mogę zobrazować bolączki tamego czasu na przykładzie mojego Klienta:
W 2018 roku złożył on wniosek o otwarcie przyśpieszonego postępowania układowego, który powinien był być rozpatrzony w dwa tygodnie (termin instrukcyjny). Przedsiębiorca zdecydował się na ten konkretny tryb postępowania z uwagi właśnie na czas. Tymczasem, gdy upłynęło ponad 6 miesięcy od zarejestrowania sprawy w sądzie, został zmuszony do sprzedaży majątku celem spłaty długów i zamknięcia firmy. Wniosek został wycofany, bo stał się bezprzedmiotowy – nie było już czego ratować.
Stąd w tamtych latach można było nawet zasługiwać na drugą szansę, ale ciężko było jej realnie oczekiwać. Pandemia COVD-19 zmieniła jednak zasady gry i branży insolwencyjnej wyszło to bardzo na dobre. Przyśpieszono prace nad platformą i postępowaniem, które zrewolucjonizowały rynek.
Platforma to Krajowy Rejestr Zadłużonych – system teleinformatyczny, będący od grudnia 2021 r. habitatem postępowań restrukturyzacyjnych i upadłościowych. Koniec z ryzami papieru, koniec z tradycyjną korespondencją. Koniec z zamawianiem akt do przeglądania w czytelni sądu, koniec z bieganiem na pocztę, aby przesłać pismo w terminie.
Zmieniony produkt restrukturyzacyjny to postępowanie o zatwierdzenie układu. Od rozpoczęcia funkcjonowania KRZ to postępowanie zmieniło obraz przechodzenia przez kryzys w polskim biznesie. Od stycznia 2022 r. liczba postępowań restrukturyzacyjnych w Polsce wystrzeliła w kosmos i chociaż obecnie dynamika wzrostu hamuje, to nic nie wskazuje na to, aby sam trend miał się zatrzymać. Jeszcze w 2021 r. otwierano miesięcznie około 30 postępowań restrukturyzacyjnych, dwa lata później było to już ponad 300…
Czym w takim razie jest restrukturyzacja?
To ingerencja w strukturę organizacyjną przedsiębiorstwa oraz strukturę jego zobowiązań tak, aby wypracować nowy model funkcjonowania oraz spłaty należności, dostosowany do nowych warunków rynkowych. Na skutek restrukturyzacji przedsiębiorstwo ma uniknąć upadłości, a wierzyciele mają odzyskać więcej środków, niż miałoby to miejsce w przypadku likwidacji biznesu. Przeprowadzenie takiego procesu i rzeczywista pomoc możliwe są tylko w warunkach zabezpieczenia majątku dłużnika, przez co w trakcie trwania postępowania co do zasady nie można kierować do niego zabezpieczeń, ani egzekucji, nie można wypowiadać kluczowych dla funkcjonowania firmy umów, a sam przedsiębiorca nie ma obowiązku (a w niektórych trybach ma zakaz!) regulowania zobowiązań wchodzących do układu. Brzmi jak świetny produkt i w istocie tak bardzo często jest.
Tysiąc złotych długu to problem dłużnika. Milion złotych to problem wierzyciela.
Każdy uczciwy przedsiębiorca ma prawo do drugiej szansy. Nietrudno się domyślić, że tak uniwersalna ochrona może powodować reakcje alergiczne wśród wierzycieli. Częstokroć podejmowali oni wcześniej aktywne działania, aby swoją należność zwindykować, czekali na opłacenie faktury miesiącami, albo nawet latami tkwili w sądzie podczas sprawy o zapłatę. Już otrzymali tytuł wykonawczy, już mieli iść do komornika, a tymczasem… Dokonano obwieszczenia w Krajowym Rejestrze Zadłużonych i kontaktuje się z nimi nadzorca układu. Czy takie rozwiązanie w ogóle można uznać za sprawidliwe? O dziwno, najczęściej tak.
Powyższe wynika z rozróżnienia interesu indywidualnego wierzyciela z interesem wszystkich wierzycieli. Wszczęte przez jednego z nich postępowanie egzekucyjne zablokuje możliwości płatnicze dłużnego przedsiębiorstwa i nie będzie mogło dalej prowadzić normalnej działalności gospodarczej, ergo uzyskiwać dochodu. Powstaną zatem większe zatory płatnicze, a sytuacja będzie eskalować dalej, skutkując większym pokrzywdzeniem pozostałych wierzycieli. W postępowaniu egzekucyjnym, jeżeli wierzyciel nie posiada zabezpieczenia rzeczowego, dominuje zasada „kto pierwszy ten lepszy”. Czy ta perspektywa wydaje się sprawiedliwa? Zdecydowanie nie.
Zacytuję w tym miejscu mistrza prawa insolwencyjnego z okresu międzywojennego, prof. Maurycego Allerhanda:
„Egzekucja, prowadzona przeciwko dłużnikowi, przez niektórych tylko wierzycieli, naraża innych na utratę zaspokojenia, jeżeli nie posiadają jeszcze tytułu egzekucyjnego, co zwłaszcza wtedy zachodzi, gdy ich wierzyctelności nie są jeszcze płatne.
Aby tej sytuacji zapobiec i doprowadzić do równomiernego zaspokojenia wszystkich wierzycieli (…) instnieje instytucja upadłości.”
Stąd restrukturyzacja i upadłość to jedyne zbiory narzędzi prawnych przewidujących całościowe odniesienie się do długów danego podmiotu. Mogą one służyć wypracowaniu układu i wyjściu z kryzysu, lub przeprowadzeniu kontrolowej upadłości i likwidacji przedsiębiorstwa, przy zabezpieczeniu członków zarządu i poszanowaniu interesów wierzycieli. Pozostaje w obiektywnym interesie wierzycieli, aby brać aktywny udział w tych postępowaniach: sytuacja dłużnika zostanie przedstawiona im jak na talerzu, co powinno ułatwić podejmowanie decyzji w sprawie propozycji układowych poddawanych pod głosowanie. Jeżeli bowiem ktoś zalega nam tysiąc złotych, to najprawdopodobniej możemy wpisać taką stratę w ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej. Jeżeli jednak zalega nam milion złotych, to powinniśmy poważnie zainteresować się możliwościami odzyskania tego zobowiązania, albo przynajmniej minimalizowaniem szkody. Każdy stosunek obligacyjny ma dwa końce - jak kij. Brak odpowiedniego odniesienia się do problematyki długu osoby trzeciej może nas słono kosztować.
Oczywiście wcześniejsza konsultacja z prawnikiem lub codzienna opieka prawna może zminimalizować takie ryzyko. Naszą wierzytelność możemy zabezpieczyć na różne sposoby, m. in. poprzez poręczenie innej osoby (np.: osobiste poręczenie członka zarządu spółki za zobowiązanie reprezentowego przez niego podmiotu), zabezpieczenie rzeczowe (zastaw, hipoteka), przewłaszczenie na zabezpieczenie, rygor poddania się natychmiastowej egzekucji, kaucje gwarancyjne etc. Nie można narzekać na brak opcji zabezpieczenia, problem jednak powstaje kiedy wcześniej z nich nie skorzystaliśmy, a ma to najczęściej miejsce w ramach utrzymywania stałych relacji handlowych z kontrahentem, który nagle przestaje nam płacić. Widmo niewypłacalności powinno straszyć nie tylko dłużnika, ale w szczególności jego wierzycieli. Potencjalna upadłość trwa bowiem długo, jest kosztowna i zniuansowana. Stąd przed podjęciem decyzji o zamykaniu biznesu, już na widok pierwszych jaskółek zwiastujących problemy finansowe, naprawdę warto rozpatrzyć możliwości restrukturyzacyjne, a w ramach tego procesu współracować z wierzycielami. Uczciwy przedsiębiorca zasługuje bowiem na drugą szansę.
Restrukturyzacja nie zawsze stanowi panaceum na problemy przedsiębiorcy. Pozostaje też narzędziem bardzo zniuansowanym i specjalistycznym, przez co jego zrozumienie i przeprocesowanie wymaga wsparcia eksperta. Zaopatrzeni w wiedzę z prawa insolwencyjnego możemy jednak poprawnie rozpoznawać ryzyka dla biznesu, kadry zarządzającej, dłużników i wierzycieli. Podpowiadać rozwiązania, które jeszcze nie tak dawno w ogóle nie były możliwe. Czy ktoś jeszcze pięć lat temu wyobrażałby sobie, że przerywanie licytacji komorniczej nieruchomości Dłużnika może być prawnie dopuszczalne wobec dokonania wpisu w jakiejś szerzej nie znanej platformie teleinformatycznej KRZ? I że od momentu tego wpisu dłużnik nie ma obowiązku regulowania zobowiązań wchodzących do układu? To rozwiązania niemal rewolucyjne i przez to zdecydowanie zasadnym jest zaznajomienie się z nimi. Jeśli bowiem nie my będziemy potrzebować restrukturyzacji, to może będziemy jej uczestnikami jako wierzyciele.
W kolejnych artykułach postaram się członkom Zachodniej Izby Gospodarczej przybliżyć te magiczną krainę, w której potrafią dziać się niesłychane rzeczy, istotnie jakby za sprawą zaklęć. Co miesiąc pozwolę sobie opisywać jakiś wycinek rzeczywistości związany z rozpoznawaniem ryzyka w biznesie, narzędziami restrukturyzacji, upadłości, ich wad, zalet, jak też zasadami odpowiedzialności członków zarządu oraz ich zabezpieczeniem.
Życzę Państwu Miłej Lektury, zachęcam do sygnalizowania interesujących Państwa tematów, to może stowrzymy wydarzenie w ramach #ZIGMasterclass.
adw. Mateusz Jabłoński, kwalifikowany doradca restrukturyzacyjny